Złoty okres dla złotego?

KOMENTARZ MIESIĄCA Końcówka czerwca przyniosła wybicie tak zwanego koszyka złotego na nowe maksima w fali zainicjowanej jeszcze na jesieni 2022 r. Wartość koszyka na który składają się głównie relacje EURPLN i USDPLN, ale i też CHFPLN i GBPLN znalazła się tym samym na poziomach nieobserwowanych od 2018 r.
 
To głównie zasługa USDPLN, który zszedł na poziomy notowane siedem lat temu. Słaby dolar to pokłosie globalnego odwrotu od amerykańskiej waluty na co składa się kilka elementów. Po pierwsze dalsza deeskalacja w temacie wojen handlowych wywołanych wiosną przez Donalda Trumpa sprawiła, że na rynek wrócił dawny schemat – rajd na ryzykownych aktywach nie oznacza, że dolar ma być silny, wręcz odwrotnie. Po drugie FED i wiele rzeczy z tym związanych. Wiele wskazuje na to, że obawy związane z podbiciem inflacji przez zamieszanie wokół wyższych ceł, były nadmierne i tym samym FED od września będzie ponownie ciąć stopy procentowe – w ciągu 12 miesięcy mogą one spaść o 125 punktów baz. Najważniejsze jest to, że FED w zasadzie wchodzi ostatni do gry na luzowanie monetarne, w strefie euro cykl najprawdopodobniej już się zakończył – rynek widzi ewentualnie jeszcze jeden ruch o 25 punktów baz. i to dopiero późną jesienią. To powoduje, że cześć inwestorów postrzega dolara, jako mało atrakcyjnego. Po trzecie antypatie wobec Donalda Trumpa pozostały. Ekonomiści mają argument w ręku w postaci nowej ustawy podatkowej, która realizuje wyborcze obietnice (cięcia podatków), ale oferuje niewiele w zamian (skąpe oszczędności) – w efekcie to przepis na jeszcze większe zadłużenie USA i nierównowagę w budżecie. Do czasu? Polityka zagraniczna Donalda Trumpa pozostaje kontrowersyjna, tymczasem tak naprawdę dobrobyt USA zależy od reszty świata za sprawą systemu dolarowego, a ten nie będzie trwać wiecznie. Na razie jednak pozycja dolara nie jest zagrożona, juan jest zbyt słaby ze względu na kondycję Chin i wątki polityczne – Pekin buduje sojusz pośród krajów, które trudno uznać za w pełni demokratyczne. To powoduje, że inwestorzy odrzucają radykalne scenariusze, które mogłyby podważyć obecny rajd ryzyka. Ten zaznacza się w sentymencie wokół rynków akcji – indeksy na Wall Street ustanawiają nowe, historyczne maksima, a po wiosennej, panicznej wyprzedaży nie ma już śladu. Tym samym najbliższe tygodnie otwierają przed nami silne, spekulacyjne okno, które najpewniej zostanie wykorzystane. Patrząc historycznie, inwestorzy najpewniej będą chcieli rozegrać pozytywny aspekt obniżek stóp procentowych przez FED, zanim te się rozpoczną, czyli do września.

W całej tej układance ważnym argumentem jest to, że zupełnie pomijana jest geopolityka. Nieznaczna (no może poza silnymi wahaniami na rynku ropy) i krótkotrwała reakcja na 12-dniowy konflikt militarny pomiędzy Izraelem, a Iranem, do którego pod koniec włączyły się Stany Zjednoczone, pokazała też, ze zmieniają się pewne schematy na rynkach. Inwestorzy nie reagują na sam konflikt militarny, a szybko oceniają go pod kątem możliwych scenariuszy dla globalnej gospodarki. Ostatnie wydarzenia będą mieć jednak znaczenie w przyszłości, legitymizując potencjalne ruchy Rosji, czy też Chin za kilka lat.

W kraju przegrane wybory prezydenckie przez Rafała Trzaskowskiego doprowadziły tylko do krótkoterminowego zamieszania na rynkach. Inwestorzy muszą jednak liczyć się z tym, że współpraca rządu Donalda Tuska z prezydentem Nawrockim będzie szorstka i negatywnym scenariuszu doprowadzi do przedterminowych wyborów parlamentarnych wiosną 2026 r. i powrotu do władzy sił prawicowo-nacjonalistycznych. Znów gorsze będą relacje z Brukselą, co doprowadzi do osłabienia sprawczości Polski na arenie Unii Europejskiej. To jednak temat dopiero na sierpień i resztę roku. Podobnie jak cięcia stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. Teraz mamy spekulacyjny, gorący lipiec i chwilo trwaj!

Marek Rogalski
Główny analityk walutowy Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska. Tekst zawiera jego prywatne opinie i nie powinien być traktowany, jako rekomendacja inwestycyjna.