Lipiec nie był zły dla złotego

KOMENTARZ MIESIĄCA Wbrew obawom widocznym w czerwcu, lipiec przyniósł zwyżkę złotego. Została ona częściowo skorygowana dopiero w ostatniej dekadzie miesiąca. Skąd taki korzystny obrót spraw?
 
Wybory we Francji przedstawiane jako jedno z większych zagrożeń politycznych dla UE, nie przyniosły zwycięstwa nacjonalistów ze Zjednoczenia Narodowego. Wprawdzie wygrali oni w pierwszej turze, ale w ostatecznym rozdaniu, nie byli oni w stanie aż tak przeciwstawić się „republikańskiej” taktyce prezydenta Macrona, którego ugrupowanie zawarło porozumienie z lewicą w celu wystawienia jednego kandydata, który miałby największe szanse pokonać populistów od Le Pen. Niemniej po francuskich wyborach mamy polityczny pat, gdyż trzy główne siły, które zdobyły poparcie, nie mogą się porozumieć w temacie rządu. Ale rynki to już mało interesuje, kluczowe jest to, że populiści nie przejęli władzy. Korzystny obrót spraw we Francji pozwolił na odrobienie strat przez euro z którym są skorelowane waluty naszego regionu – forint, korona i złoty. Jednocześnie tracił dolar, gdyż publikowane dane z USA przybliżyły scenariusz pierwszej obniżki stóp procentowych już we wrześniu, a indeksy na Wall Street wspięły się na nowe maksima. Rosnący EURUSD był pożywką dla spadków USDPLN, który zszedł w okolice 3,89, a więc bardzo blisko dołka z grudnia ub.r. przy 3,88. Wsparciem dla złotego były utrzymujące się wciąż „jastrzębie” oczekiwania, co do polityki RPP. Rynek nie wycenia żadnych cieć stóp do końca roku.

Sytuacja na rynkach pogorszyła się w ostatniej dekadzie lipca. Najpierw przestraszono się wypowiedzi Donalda Trumpa nt. Tajwanu. Były prezydent, mający duże szanse na powrót do Białego Domu po listopadowych wyborach, dał do zrozumienia, że tajwańskie władze powinny „płacić” USA za ochronę i negatywnie odniósł się do faktu, że amerykańskie firmy zlecają produkcję półprzewodników w tajwańskim koncernie TSMC. Powróciły obawy o protekcjonizm i izolacjonizm, w efekcie indeksy na Wall Street poszły w dół, a dolar odbił od swoich minimów. Później rewolta w Białym Domu w postaci decyzji Joe Bidena o rezygnacji z wyścigu prezydenckiego i „wskazanie” na wiceprezydentkę Kamalę Harris, poprawiła notowania Partii Demokratycznej i zmniejszyła nieco obawy przed Trumpem. Niemniej warto zwrócić uwagę na inny problem i być może znacznie poważniejszy. Pojawiają się mocne głosy, że FED przespał dobry czas na rozpoczęcie obniżek stóp procentowych, co może doprowadzić do mocniejszego schłodzenia amerykańskiej gospodarki w nadchodzących miesiącach. Powszechnie oczekuje się, że cykl obniżek rozpocznie się już we wrześniu, a wycena idzie coraz bardziej w stronę aż trzech cięć stóp w tym roku. Równie zdecydowanie FED ma działać w przyszłym roku, o ile nie wygra Trump. Jego możliwe ruchy (podwyżka ceł, deportacje nielegalnych imigrantów, cięcia podatków) są odbierane przez ekonomistów, jako mogące podnieść w 2025 r. średni wskaźnik inflacji.

Ostatnia dekada lipca przyniosła wyraźniejszą przecenę amerykańskich indeksów. Na rynkach pojawiła się awersja do ryzyka. W kraju bardziej oberwało się inwestorom na warszawskiej giełdzie, gdyż reakcja na złotym była stonowana. Niemniej pomału wkraczamy w trudny okres. Niepewność dotycząca koniunktury w USA, zbliżające się wybory w listopadzie, będą raczej zniechęcać do podejmowania ryzyka, co może negatywnie wpływać na aktywa rynków wschodzących, w tym także złotego. Niemniej warto wspomnieć, że pierwsze tygodnie sierpnia są zwyczajowo dość nudnym okresem, co może sprawić, że zmienność wyraźnie wzrośnie dopiero w jego końcówce, lub dopiero we wrześniu.

Marek Rogalski  Autor jest głównym analitykiem walutowym w Domu Maklerskim BOŚ.