KOMENTARZ MIESIĄCA Kwiecień potwierdził znaczenie oporów na indeksie WIG20 w okolicach 2520 pkt. Przyniósł też cofnięcie się złotego – zwłaszcza wobec dolara. Para USDPLN powróciła ponad psychologiczny poziom 4,00. Z kolei EURPLN dał radę zejść w dawno nienotowane okolice 4,25, ale później zawrócił ponad poziom 4,30. Zarówno 4,00, jak i 4,30 mogą stać się ważnymi wsparciami w perspektywie maja i kolejnych miesięcy. Złoty może się osłabić, gdyż argumenty stojące do tej pory za jego umocnieniem być może już się wyczerpały.
Na globalnych rynkach widać zmianę narracji obserwowanej w I kwartale 2024 r., co ma związek z przebudowywaniem oczekiwań, co do ruchów najważniejszych banków centralnych. Rynek utrzymał tylko projekcje wobec Europejskiego Banku Centralnego, który ma rozpocząć cykl obniżek stóp już w czerwcu. Przemawia za tym słabe ożywienie w europejskiej gospodarce, która generalnie pozostaje w marazmie. W strefie euro nie widać nadmiernej presji inflacyjnej, w przeciwieństwie do USA, gdzie zaczyna być ona problematyczna dla FED. Na tyle, że inwestorzy prognozują pełną obniżkę stóp o 25 punktów baz. dopiero w listopadzie. To radykalna zmiana wobec oczekiwań z początku roku, kiedy to zakładano, że do luzowania polityki w tym roku dojdzie aż sześć razy. To już doprowadziło do wzrostu rentowności amerykańskich obligacji i ochłodzenia nastrojów na nowojorskiej giełdzie w pierwszej połowie kwietnia. W dalszej części miesiąca rynki się obroniły, ale nerwowość pozostała. Opublikowane szacunki, co do wzrostu amerykańskiej gospodarki w I kwartale pokazały niepokojącą tendencję – konsumenci ograniczają konsumpcję, co rzutuje na wzrost gospodarczy, ale jednocześnie inflacja zaczyna mocniej odbijać. Kolejne miesiące mogą pokazać, czy rzeczywiście słusznym było odrzucenie przez rynki scenariusza twardego lądowania gospodarki na przełomie 2024/25. Takie ryzyko wzrośnie, jeżeli FED przegapi właściwy moment na obniżkę stóp procentowych.
Globalna koniunktura może być kluczowa dla zachowania się inwestorów na naszym rodzimym rynku. Pierwsze miesiące 2024 r. cechował optymizm podparty oczekiwaniami, co do obniżek stóp przez ECB i FED, oraz scenariusza miękkiego lądowania w światowej gospodarce. U nas dodatkowo był on wspierany „jastrzębim” podejściem RPP, która stanowczo wykluczała możliwość cięć stóp procentowych w nadchodzących miesiącach ze względu na niepewność, co do ścieżki inflacji w drugim półroczu. Teraz po tym, jak rząd zaprezentował wstępne rozwiązania zmierzające jednak do powolnego uwalniania cen prądu od lipca, zaczęły pojawiać się pierwsze głosy, że do cięcia stóp w drugiej połowie roku mogłoby jednak dojść. To sprawia, że złoty może stracić jeden z kluczowych argumentów, które miały prowadzić do jego umocnienia. Jednocześnie pierwsza połowa kwietnia pokazała, że w przypadku nieoczekiwanego skoku zmienności na globalnych rynkach, co miało miejsce po gwałtownym pogorszeniu się relacji pomiędzy Iranem, a Izraelem, oraz wspomnianym skoku rentowności amerykańskich obligacji, tak zwane ryzykowne aktywa przestają być pewnym zarobkiem. W ciągu kilku kwietniowych dni złoty mocno stracił, podobnie jak meksykańskie peso, czy brazylijski real. Wspólnym mianownikiem były spekulacyjne strategie carry-trade oparte o wysoki poziom nominalnych stóp procentowych, które nagle zaczęły być pokrywane. Pojawił się tzw. efekt „wąskich drzwi”. Niewykluczone, że może się on powtórzyć w najbliższych miesiącach, zwłaszcza, że japoński jen, który jest walutą finansującą takie spekulacje, jest już rekordowo słaby i być może odwróci dotychczasowy trend.
Marek Rogalski - autor jest głównym analitykiem walutowym w Domu Maklerskim BOŚ.
Na globalnych rynkach widać zmianę narracji obserwowanej w I kwartale 2024 r., co ma związek z przebudowywaniem oczekiwań, co do ruchów najważniejszych banków centralnych. Rynek utrzymał tylko projekcje wobec Europejskiego Banku Centralnego, który ma rozpocząć cykl obniżek stóp już w czerwcu. Przemawia za tym słabe ożywienie w europejskiej gospodarce, która generalnie pozostaje w marazmie. W strefie euro nie widać nadmiernej presji inflacyjnej, w przeciwieństwie do USA, gdzie zaczyna być ona problematyczna dla FED. Na tyle, że inwestorzy prognozują pełną obniżkę stóp o 25 punktów baz. dopiero w listopadzie. To radykalna zmiana wobec oczekiwań z początku roku, kiedy to zakładano, że do luzowania polityki w tym roku dojdzie aż sześć razy. To już doprowadziło do wzrostu rentowności amerykańskich obligacji i ochłodzenia nastrojów na nowojorskiej giełdzie w pierwszej połowie kwietnia. W dalszej części miesiąca rynki się obroniły, ale nerwowość pozostała. Opublikowane szacunki, co do wzrostu amerykańskiej gospodarki w I kwartale pokazały niepokojącą tendencję – konsumenci ograniczają konsumpcję, co rzutuje na wzrost gospodarczy, ale jednocześnie inflacja zaczyna mocniej odbijać. Kolejne miesiące mogą pokazać, czy rzeczywiście słusznym było odrzucenie przez rynki scenariusza twardego lądowania gospodarki na przełomie 2024/25. Takie ryzyko wzrośnie, jeżeli FED przegapi właściwy moment na obniżkę stóp procentowych.
Globalna koniunktura może być kluczowa dla zachowania się inwestorów na naszym rodzimym rynku. Pierwsze miesiące 2024 r. cechował optymizm podparty oczekiwaniami, co do obniżek stóp przez ECB i FED, oraz scenariusza miękkiego lądowania w światowej gospodarce. U nas dodatkowo był on wspierany „jastrzębim” podejściem RPP, która stanowczo wykluczała możliwość cięć stóp procentowych w nadchodzących miesiącach ze względu na niepewność, co do ścieżki inflacji w drugim półroczu. Teraz po tym, jak rząd zaprezentował wstępne rozwiązania zmierzające jednak do powolnego uwalniania cen prądu od lipca, zaczęły pojawiać się pierwsze głosy, że do cięcia stóp w drugiej połowie roku mogłoby jednak dojść. To sprawia, że złoty może stracić jeden z kluczowych argumentów, które miały prowadzić do jego umocnienia. Jednocześnie pierwsza połowa kwietnia pokazała, że w przypadku nieoczekiwanego skoku zmienności na globalnych rynkach, co miało miejsce po gwałtownym pogorszeniu się relacji pomiędzy Iranem, a Izraelem, oraz wspomnianym skoku rentowności amerykańskich obligacji, tak zwane ryzykowne aktywa przestają być pewnym zarobkiem. W ciągu kilku kwietniowych dni złoty mocno stracił, podobnie jak meksykańskie peso, czy brazylijski real. Wspólnym mianownikiem były spekulacyjne strategie carry-trade oparte o wysoki poziom nominalnych stóp procentowych, które nagle zaczęły być pokrywane. Pojawił się tzw. efekt „wąskich drzwi”. Niewykluczone, że może się on powtórzyć w najbliższych miesiącach, zwłaszcza, że japoński jen, który jest walutą finansującą takie spekulacje, jest już rekordowo słaby i być może odwróci dotychczasowy trend.
Marek Rogalski - autor jest głównym analitykiem walutowym w Domu Maklerskim BOŚ.