Silny dolar i mocny złoty? To do siebie nie pasuje

KOMENTARZ MIESIĄCA Luty przyniósł zmianę nastawienia globalnych inwestorów do amerykańskiego dolara. Wpływ na to miały zaskakujące dane makroekonomiczne z USA, które pokazały, że gospodarka jest znacznie silniejsza, niż sądzono, co przekłada się na wolniejsze tempo spadku inflacji. W efekcie decydenci w FED są mniej pewni jej spadku w stronę w celu w dającej się przewidzieć przyszłości.

Dla rynków to sygnały, że nie ma co liczyć na rychły pivot, czyli zakończenie cyklu podwyżek stóp procentowych. W przeciągu miesiąca oczekiwania przesunęły się z jeszcze jednej podwyżki w tym roku o 25 punktów baz. do 4,75-5,00 proc. do aż trzech do 5,25-5,50 proc. w terminie do czerwca. Dodatkowo powróciły obawy, czy FED nie zdecyduje się aby w marcu na ruch o 50 punktów baz., tak aby pokazać swoją determinację w walce z inflacją, która może się znów zacząć podnosić. Taki sygnał popłynął z danych PCE Core, jakie poznaliśmy 24 lutego, ale przed nami jeszcze wiele ważnych odczytów z danymi Departamentu Pracy 10 marca i inflacją CPI z 14 marca. W zasadzie aż do posiedzenia FED 22 marca mamy maraton publikacji i każda z nich może rozbudzać emocje. Ostatecznie FED raczej nie zdecyduje się na ruch o 50 punktów baz. obawiając się nazbyt nerwowej reakcji globalnych rynków, co być może ostudzi pęd inwestorów w stronę amerykańskiego dolara. Niemniej trudno ocenić, jak rynek odbierze nowe prognozy FED, co do inflacji i kształtowania się stóp procentowych, które poznamy 22 marca. Inwestorzy nie będą mogli być pewni, że podwyżki stóp zakończą się w czerwcu.

Czy w sytuacji mocnego dolara na globalnych rynkach złoty może być stabilny? Nie do końca. Tylko w lutym kurs USDPLN wzrósł od dołka o ponad 20 groszy potwierdzając jednocześnie znaczenie kluczowego wsparcia na wykresie przy 4,28. Niemniej EURPLN pozostał w zasadzie w miejscu, chociaż w międzyczasie widać było podejście pod 4,80. Słabo zachowywała się też warszawska giełda potwierdzając sprzedażowe sygnały ze stycznia – indeks WIG20 od szczytu przy 1955 pkt. spadł już o ponad 150 punktów. Biorąc pod uwagę kiepskie perspektywy dla światowych parkietów, to trend raczej szybko nie zmieni.

Scenariusz „jastrzębich” banków centralnych w USA i strefie euro – bo ECB podniesie w marcu stopy procentowe o kolejne 50 punktów baz. – nie jest dobrą informacją w kontekście słabych danych makro z Polski (PKB w IV kwartale spadł aż o 2,4 proc. k/k). Szanse na poluzowanie polityki monetarnej przez RPP za kilkanaście miesięcy będą rosnąć (chociaż prezes Glapiński niedawno powiedział, że na taką dyskusję jest jeszcze zbyt wcześnie). Zagraniczni inwestorzy mogą też wytykać polskim władzom pewną nieudolność w temacie walki z inflacją, a prognozy jej spadku w końcu roku do zaledwie 6 proc. r/r uznać za mało wiarygodne.

Wpływ na notowania polskich aktywów będzie mieć też sytuacja na Wschodzie. Wizyta Joe Bidena wzmocniła poczucie bezpieczeństwa w Europie Środkowej, ale tylko na chwilę. Na pewno doprowadziła do niespotykanej od lat polaryzacji nastrojów pomiędzy USA, a Rosją, której propaganda nie mówi już o wojnie z ukraińskimi nazistami, a całym Zachodem. Czym to się wszystko skończy, to bardzo trudno jest teraz powiedzieć. Nawet, jeżeli na Kremlu doszłoby do przewrotu i Putin zostałby usunięty od władzy, to może zostać uruchomiony cały proces rozpadu Federacji Rosyjskiej, który będzie dość burzliwy i nieprzewidywalny dla całego świata. Patrząc jednak tylko przez pryzmat marca, to najpewniej zobaczymy wiosenną ofensywę rosyjskiej armii na Ukrainie, a niewykluczone są też próby zdestabilizowania sytuacji w Mołdawii, która kiedyś wchodziła w skład Związku Radzieckiego.