Ogromna zmienność na rynkach

KOMENTARZ MIESIĄCA Nikt na rynkach finansowych nie brał na poważne tego, do czego ostatecznie doszło – atak Rosji na Ukrainę jest wywróceniem porządku politycznego w Europie jaki znamy od kilkudziesięciu lat. Reakcja rynków w czwartek 24 lutego była gwałtowna, niemalże paniczna, ale i być może krótkotrwała.

Inwestorzy szacują na ile mamy do czynienia z regionalnym konfliktem, a na ile czymś o wiele bardziej poważnym. Na razie skutki widać w dalszych wzrostach cen surowców, zwłaszcza szaleństwie na rynku gazu. Same sankcje nałożone na Rosję zostały skonstruowane tak, aby minimalizować ich wpływ na zachodnie gospodarki – nie mamy, zatem wycięcia Rosjan z systemu rozliczeń międzybankowych SWIFT, co mogłoby zamrozić eksport surowców z tego kraju.

Co dalej? Wiele będzie zależeć od tego, jak dalej potoczy się konflikt. Jeżeli zostanie potraktowany jako regionalny, to globalne rynki będą próbowały ten temat ignorować. Trudno jednak ocenić, na ile Rosja nie będzie dawała do zrozumienia, że poza Ukrainą interesuje ją też Mołdawia, czy Gruzja, co byłoby sygnałem do dalszej eskalacji działań militarnych. Analizę sytuacji utrudnia fakt, że Władimir Putin nie działa w kategoriach „zachodniego” pojmowania świata, a po prostu brutalnie realizuje projekt restytucji dawnego ZSRR. Warto mieć jednak na uwadze, że niezależnie od etycznych aspektów takiego podejścia, rynki finansowe ucieszą się z każdego, nawet zgniłego kompromisu z Putinem, który będzie (w ich mniemaniu) gwarantował względną stabilizację w Europie.

Poza czynnikami geopolitycznymi uwagę rynków będzie przyciągać też polityka banków centralnych. W marcu uwagę zwrócą posiedzenia Europejskiego Banku Centralnego (10 marca), Rezerwy Federalnej (16 marca), oraz Banku Anglii (17 marca). Rynki oczekują, że sytuacja na Ukrainie nie zmieni znacząco wcześniejszych oczekiwań. Decydenci w ECB powinni postawić na przyspieszoną ścieżkę redukcji tempa skupu aktywów, a FED i Bank Anglii dokonać umiarkowanej (w skali 25 p.b.) podwyżki stóp procentowych. O ile jednak wcześniej, ten scenariusz mógł być pretekstem do osłabienia się dolara, to teraz trudno wyobrazić sobie, że na rynki od tak powróci większy apetyt na ryzyko.

W kraju czekać nas będzie kolejna podwyżka stóp procentowych (posiedzenie RPP zaplanowano na 8 marca). Konsensus rynkowy wskazuje na ruch o kolejne 50 p.b. (do 3,25 proc.) i wydaje się, że nie powinien ulec zmianie (chociażby ze względu na podwyżki cen paliw wywołane sytuacją na globalnych rynkach). Kluczowe będzie jednak to, czy RPP przekona rynki finansowe, że silny złoty leży w interesie polskiej gospodarki i NBP będzie w tym względzie dość aktywny. Obawy przed nazbyt silnym złotym, jakie pojawiały się wcześniej, wydają się być w obecnej chwili bezzasadne.

Trudno stawiać konkretne prognozy przy tak dużej zmienności na rynkach, niemniej wydaje się, że jeżeli rosyjskie aspiracje skończą się (na razie) na Ukrainie, to trudno będzie zakładać, aby złoty stracił bardziej, niż miało to miejsce 24 lutego – wtedy za dolara płaciliśmy 4,24 zł, a euro było warte 4,72 zł. Sytuacja powinna się stabilizować, chociaż pozostanie daleka od normalności.