KOMENTARZ MIESIĄCA Maj nie był dobrym okresem dla dolara, który kontynuował spadki rozpoczęte w kwietniu, chociaż teoretycznie mogło być zupełnie inaczej.
Dane na temat inflacji konsumenckiej w USA za kwiecień okazały się niemiłym zaskoczeniem dla decydentów w FED i być może ten temat będzie jeszcze „rezonować” na rynkach, ale na razie po raz kolejny udało się go wyciszyć. Przynajmniej wygląda na to, że rynek przyjął znaną nieraz postawę „nie walcz z FED” i skupił się na tych wątkach, gdzie można z większym prawdopodobieństwem założyć jakieś zmiany w nastawieniu lokalnych banków centralnych. I tak w czołówce zyskownych walut w maju znalazły się węgierski forint, południowoafrykański rand, czeska korona, polski złoty, korona szwedzka, brytyjski funt, rosyjski rubel, brazylijski real, szwajcarski frank, czy też kanadyjski dolar. Za zachowaniem się większości z tych walut stoją wyraźne oczekiwania na zmianę podejścia w dotychczasowej polityce monetarnej prowadzonej przez banki centralne ze względu na coraz bardziej widoczny globalnie problem z wysoką inflacją. Niektórzy zdecydowali się już na konkretne posunięcia – aż o 150 p.b. w tym roku wzrosły już stopy procentowe w Brazylii (do 3,50 proc.), a jeszcze w kwietniu na ruch o 50 p.b. do 4,50 proc. zdecydowali się Rosjanie. I mogą to nie być jedyne ruchy w tym roku, gdyż banki centralne krajów rynków wschodzących nie będą mieć zbytnio innej alternatywy, jeżeli będą chciały zachować swoją wiarygodność. Chociaż warto tu dodać, że wyraźna aprecjacja lokalnej waluty jest w pewnym sensie formą zacieśnienia polityki monetarnej.
Dla złotego kluczowy może okazać się majowy fenomen węgierskiego forinta. I nie wynika on bynajmniej z wysokiego odsetka zaszczepionej populacji na Węgrzech (ponad 50 proc. obywateli) i związanych z tym oczekiwań, co do wyraźniejszego ożywienia gospodarki, choć w pewnym sensie ma to znaczenie. Inflacja CPI na Węgrzech sięgnęła w kwietniu 5,1 proc. r/r stawiając w bardzo niewygodnym położeniu tamtejszy bank centralny. W efekcie w świat poszedł „rewolucyjny” przekaz, że na posiedzeniu w czerwcu najpewniej dojdzie do podwyżki stóp procentowych. Tymczasem do tej pory węgierscy decydenci byli zdecydowanie kojarzeni z „gołębią” polityką, która dominowała jeszcze grubo przed nastaniem pandemii, a była wynikiem dużej presji płynącej ze strony premiera Victora Orbana, chociaż formalnie bank centralny uważał się za niezależne ciało decyzyjne. W efekcie inwestorzy dość szybko zaczęli wiązać ze sobą fakty i szyć podwyżkową narrację także w wydaniu naszej Rady Polityki Pieniężnej. Zwłaszcza, że inflacja w Polsce sięgnęła w kwietniu poziomu 4,3 proc. r/r wyraźnie wybijając się powyżej górne ograniczenie pasma celu banku centralnego na poziomie 3,5 proc. I niewykluczone, że maj przyniesie jej kolejne rekordy. Wprawdzie prezes Glapiński próbował tłumaczyć, że jej wzrost wynika z czynników będących poza kontrolą banku centralnego (paliw i urzędowych podwyżek usług, chociażby komunalnych) i jest on tym samym przejściowy, to jednak coraz mniej ekonomistów daje temu wiarę. W efekcie po rynkowych stawkach kontraktów FRA, czy też zachowaniu się rentowności obligacji widać, że pojawia się analogiczne oczekiwanie jak w przypadku Węgier. I to już nie jedna, a nawet kilka podwyżek stóp procentowych w perspektywie kilkunastu miesięcy. Niewykluczone, że prezes Glapiński ma rację i wzrost inflacji zostanie w pewnym momencie stłumiony i powróci ona poniżej górnej granicy celu tj. 3,50 proc. Tyle, że dla komfortu „gołębi” w Radzie Polityki Pieniężnej powinna ona trwale zejść poniżej 2,50 proc., co może być bardzo trudne. Niewykluczone, że dla decydentów problemem mogą okazać się pomysły polityków związane z tzw. Nowym Ładem, którego jednym z filarów jest gruntowna reforma systemu podatkowego, który ma stać się bardziej progresywny. Więcej pieniędzy zostanie mniej zarabiającym, a dochody bogatych zostaną uszczuplone. Czy płynie to bardziej na wzrost konsumpcji, czy też oszczędności? Odpowiedź wydaje się być oczywista..
Szacunki dotyczące majowej inflacji CPI zostaną opublikowane 1 czerwca i mogą ustawić oczekiwania wobec złotego na kolejne dni. Teoretycznie narracja członków Rady Polityki Pieniężnej może przesuwać się w stronę argumentów, że mocniejszy złoty jest pewnym substytutem zacieśnienia polityki monetarnej, ale niewiele to zmieni. Rynek może zacząć wytykać błędne posunięcia jakimi były cięcia stóp w ubiegłym roku, czy też interwencje mające na celu osłabienie złotego w ostatnią zimę. Na razie układ sił w Radzie pozostaje „gołębi”, chociaż argumenty „jastrzębi” coraz częściej przebijają się do głównego nurtu. W efekcie majowy spadek EURPLN poniżej 4,50, a USDPLN poniżej 3,70 może być elementem dłuższego ruchu, który dopiero nabiera tempa.
Marek Rogalski
Główny analityk walutowy Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska S.A.
Zapisz się do naszego newslettera aby otrzymać aktualności i publikacje BDO
Please fill out the following form to access the download.