Rynki boją się recesji

Rynki boją się recesji

KOMENTARZ MIESIĄCA  Sierpień nie był już tak dobrym okresem dla bardziej ryzykownych aktywów jak lipiec. Obserwowane od połowy poprzedniego miesiąca osłabienie dolara względem głównych walut, zakończyło się po około 4 tygodniach. Dolar wrócił do umocnienia po tym, jak na rynki napłynęły „jastrzębie” komentarze przedstawicieli Rezerwy Federalnej sugerujące, że zbyt wczesne odejście od agresywnego podejścia w polityce monetarnej mogłoby okazać się błędem w strategii walki z wysoką inflacją.

Niemniej to, czy na posiedzeniu FED zaplanowanym na 21 września zobaczymy trzecią z rzędu podwyżkę stóp procentowych o 75 punktów bazowych, czy też decydenci ograniczą się do ruchu o 50 punktów bazowych, nadal pozostaje niejasne. Teoretycznie wskaźniki wyprzedzające, jak indeksy PMI, czy też dane o sprzedaży domów zdają się sugerować, że recesja za kilka miesięcy jest całkiem prawdopodobna, to jednak pozostałe dane, jak te z rynku pracy, wciąż zdają się wskazywać na tzw. miękkie lądowanie gospodarki, dając tym samym bardziej komfortową sytuację decydentom w FED. Tego nie można powiedzieć o innych bankach centralnych, zwłaszcza tych z Europy. W Wielkiej Brytanii inflacja bije już dwucyfrowe rekordy, ale mimo tego Bank Anglii ma związane ręce, gdyż modele wskazują na nieunikniony scenariusz długotrwałej recesji. W efekcie wzrost nominalnych stóp procentowych jest niski i nie jest w stanie zmniejszyć rosnącej luki, jaką tworzą stopy realne, które są coraz bardziej ujemne. Z kolei bolączką dla Europejskiego Banku Centralnego jest coraz większa niepewność generowana za sprawą politycznych zagrywek Rosji oddziałujących na rynek energii. W efekcie strefa euro może wejść w długotrwałe spowolnienie wynikające z problemów strukturalnych (jak chociażby przemysłowy i energochłonny model niemieckiej gospodarki), a także geopolitycznych – stałe zagrożenie ze strony Rosji i rywalizacja potęg USA i Chin prowadząca do marginalizacji słabszych graczy i deglobalizacji.

Co dalej? Ostatnie tygodnie wyraźnie pokazały, że kluczowym determinantem dla rynków jest polityka amerykańskiego FED-u i jej perspektywy. Teoretycznie wrześniowe posiedzenie może okazać się jednym z ważniejszych w tym roku – zaprezentowane zostaną nowe prognozy dla wzrostu amerykańskiej gospodarki, bezrobocia i inflacji. Nowa ścieżka dla stóp procentowych powinna być łagodniejsza wskazując jednocześnie raczej na symboliczne ruchy w 2023 r. Zresztą przyszły rok staje się coraz bardziej istotny, dlaczego? Rynki nauczyły się, że w recesji banki centralne nie podnoszą stóp procentowych, aby jeszcze bardziej nie pogorszyć sytuacji, a wręcz je obniżają. Taki scenariusz dla FED jest już rysowany w pewnych kręgach inwestorów. Tyle, ze przedstawiciele Rezerwy odrzucają ten scenariusz jako mało poważny. Tym samym, jeżeli stopy będą podnoszone także w przyszłym roku (kiedy inni mogą już tego nie robić), to nie powinniśmy oczekiwać, że dolar wyraźnie odwróci obecny trend – co najwyżej korekta może być płytka, a rynki przejdą w konsolidację przeplataną spekulacjami wokół tego, kto ostatecznie będzie miał rację – rynki, czy FED?

Taka perspektywa silnego dolara jeszcze przez dłuższy czas, wypada negatywnie dla złotego, który wraz z walutami naszego regionu już zaczął odczuwać recesyjne obawy związane ze strefą euro. W efekcie decydenci w lokalnych bankach centralnych będą się skłaniać ku zakończeniu cyklu agresywnych podwyżek stóp procentowych, jakie miały miejsce na przestrzeni ostatnich, kilkunastu miesięcy. Zniknie, zatem tarcza, która mogła chronić te waluty przed większym osłabieniem. Oferowana premia za ryzyko może być uznana za zbyt niską, biorąc pod uwagę to, że wojna w Ukrainie przeradza się w długotrwały, regionalny konflikt. U nas w kraju dodatkowo nakładają się na to czynniki polityczne w postaci utrzymującego się konfliktu o unijne fundusze w ramach KPO, a także rozpoczętej już kampanii politycznej przed wyborami w 2023 r., która może być przesycona populistyczną retoryką.

W sierpniu powróciliśmy w okolice 5 zł za franka. Ta bariera może być wybita w kontekście spodziewanej we wrześniu podwyżki stóp przez Narodowy Bank Szwajcarii. Na fali może być też dolar, który może celować w barierę 5,00 zł w okolicach późnej jesieni. W przypadku euro możemy z kolei mówić o prawdopodobieństwu powrotu w okolice 4,85 zł odnotowanych w połowie lipca. Rozczarowujące perspektywy zdają się też rysować przed warszawską giełdą, która w dość ograniczony sposób skorzystała w wakacyjnego odbicia na globalnych parkietach.

 

Marek Rogalski

Autor jest głównym analitykiem walutowym w Domu Maklerskim Banku Ochrony Środowiska S.A. Tekst wyraża jego prywatne opinie.