KOMENTARZ MIESIĄCA Ponownie szalejąca pandemia wymuszająca na decydentach trudne decyzje przywracające radykalne ograniczenia społeczne, a także potencjalne perturbacje związane z przebiegiem wyborów w USA – to wszystko mogło negatywnie rzutować na rynki w listopadzie.
Tymczasem mamy za sobą jeden z lepszych miesięcy – indeksy rynków akcji powróciły do poziomów oglądanych w wakacje, a nawet je nieco naruszyły (np. amerykański Dow Jones Industrial Average), wyraźnie osłabił się dolar, co w kraju zaowocowało spadkiem USDPLN o ponad 20 groszy. Spekulacyjny kapitał „wsiadł” też tam, gdzie dawno nie był, czyli na kryptowaluty – w efekcie kurs bitcoina zbliżył się do swoich szczytów sprzed 3 lat.
Czy mieliśmy jakąś radykalną zmianę w fundamentach? Wyraźny optymizm pojawił się jeszcze, zanim Amerykanie ruszyli do urn 3 listopada. Na rynkach duże były oczekiwania związane z tzw. niebieską falą, czyli przejęciem władzy przez Demokratów, którzy pomimo pewnych kontrowersyjnych spraw, jak zapowiedzi wzrostu podatków dla korporacji, stanowili mocny kontrast dla rządów Donalda Trumpa, którymi rynki były wyraźnie zmęczone. Powyborczy ranek, który przyniósł lepsze wskazania dla urzędującego prezydenta, wywołał pewną nerwowość, ale kolejne godziny dały już sygnał do mocnych wzrostów w ślad za tym, jak napływały informacje sugerujące przewagę Joe Bidena w kolejnych tzw. swing states. Niemniej inwestorów najbardziej ucieszyła perspektywa…nie zdobycia Senatu przez Demokratów. Dlaczego? System akceptowania kluczowych ustaw przez obie izby Kongresu powoduje, że szanse na wdrożenie kontrowersyjnych pomysłów, jak podwyżki podatków spadają praktycznie do zera. Efekt? Zamiast chaotycznego Trumpa, rynki dostały wyważonego Bidena, który wyrwie USA z politycznego izolacjonizmu, ale nie będzie mógł nadmiernie napsuć w tematach gospodarczych.
W połowie miesiąca rynki zelektryzowała informacja o opracowaniu szczepionki na COVID-19 przez konsorcjum Pfizer/BioNTech. Wprawdzie wcześniej informowano, że tego typu informacje mogą pojawić się w końcu roku, to jednak ten fakt sprawił, że zaczęto „odliczać dni” do pierwszych szczepień, nie patrząc na to, jak trudna obecnie jest sytuacja jest w wielu krajach. Uznano, że wprowadzane obostrzenia i lockdowny będą już tymi ostatnimi, chociaż tak naprawdę, aby szczepienia przyniosły efekt, potrzeba będzie kilku, a nawet kilkunastu miesięcy. Ryzyko, że szczepionka może nie dać trwałej odporności na koronawirusa pozostaje jednak duże, chociaż jest rozłożone na kilka konsorcjów, które pracują nad lekiem – poza Pfizerem, o swoich wynikach poinformowały też Moderna i AstraZeneca.
Wątki wyborów w USA i szczepionki zastąpiły to, co wcześniej było dość ważne. Kolejna fala lockdownów nie spotkała się ze stanowczymi działaniami decydentów odpowiedzialnych za politykę monetarną i fiskalną. W USA nadal nie uchwalony pozostał tzw. czwarty pakiet fiskalny i nie jest pewne, czy Joe Biden przejmujący formalnie stery w połowie stycznia, będzie w stanie coś tutaj wyraźnie zmienić w sytuacji, kiedy będzie mieć przeciw sobie Senat. Z kolei w strefie euro, Polska i Węgry zgłosiły veto do tzw. wieloletniego budżetu UE, oraz funduszu naprawczego, co teoretycznie może opóźnić proces wypłaty środków planowany od początku 2021 r. Praktycznie jednak mało kto się tym przejął – inwestorzy zdają się liczyć na to, że niemiecka prezydencja w UE zdoła wypracować konsensus, który nie pozwoli na żadne opóźnienia. Problem jednak w tym, że tkwi tu pewne zagrożenie dla Polski, gdyż jeden z alternatywnych wariantów zakłada, że środki zostaną rozdystrybuowane z pominięciem dwóch „zbuntowanych” krajów w oparciu u umowy międzynarodowe niewymagające jednomyślnej zgody całej UE. Tym samym najbliższe tygodnie mogą być okresem, kiedy to inwestorzy na rynku polskiego złotego, oraz węgierskiego forinta, powinni być bardziej ostrożni. Zresztą, ostatnie tygodnie roku mogą zostać zdominowane przez tzw. wielką politykę. Mam tu na myśli głównie wątek Brexitu, oraz umowę widmo, która niby za raz będzie gotowa, ale wciąż nikt jej jeszcze nie podpisuje. Kompleksowy dokument regulujący wzajemne relacje pomiędzy Wielką Brytanią, a Unią Europejską po 31 grudnia 2020 r. teoretycznie jest negocjowany od kilku miesięcy i końca tych prac nie widać. Formalnie nadal istnieją nazbyt duże różnice w kluczowych sprawach, nieformalnie – na coś trzeba się zgodzić i coś trzeba podpisać, aby uniknąć gospodarczego chaosu wraz z Nowym Rokiem. Czy będzie to tylko pisany pośpiesznie roboczy draft ustalający zerowe stawki celne i zapowiedź dalszych prac nad kompleksowym rozwiązaniem w przyszłości?
Marek Rogalski
Autor jest głównym analitykiem walutowym w Domu Maklerskim Banku Ochrony Środowiska. Tekst wyraża jego prywatne opinie.